sobota, 30 czerwca 2007

"(...) lecz wybór by pozostać tu...

    ... potwierdza każdy sen o palmach (...)" Tak, nasze bycie tu, w tym kraju, który podobno atrakcyjny nie jest i tu w tym mieście, które podobno umarło dawno temu, potwierdza nasz każdy sen o Arkadii. W momencie, gdy wszyscy zaczęli wyjeżdżać za granicę, albo ukorzeniać się w mieście dużym, my wrócilismy do powiatowego. Emigracja, bo tak to jednak trzeba określić, jest nie dla mnie. Mogę pojechać na wakacje i zwiedzić dogłębnie każdy kraj. Kocham kulturę europejską i cenią ją bardzo wysoko. Doceniam osiągnięcia kolebki cywilizacji środziemnomorskiej i kulturę celtycką. Tylko jakoś tutaj, w tym cichym zakątku Europy jest mi najlepiej... Mam tych swoich krzykaczy etetowych w rządzie, mam te swoje absurdy polityczne i cudy gospodarcze. Nie martwię się o większość spraw, nie muszę czuć się gorsza. Tak, właśnie, tak to zawsze chciałam nazwać. Niestety większość osób, ktore wyjechało do pracy za granicę, grupuje się w środowisku rodaków, bo tak bezpieczniej, bo tak można się wspierać, bo tak można tworzyć kręgi zamknięte i pewne. Bo w tychże każdy zrozumie ból...
Nie chcę tej sprawy generalizować, bo nie zawsze tak ona wygląda, ale jednak z takimi w większości przypadkami mam do czynienia.
A dlaczego o tym piszę? Bo kolejny raz koleżanka zadała nam pytanie, po co tutaj tkwimy? My tutaj nie tkwimy... My tutaj żyjemy, zapuszczamy korzenie i rozkwitamy. Mamy swój świat i czystą wodę. Mamy duże terytorium do życia i wszędzie blisko. Dwulatek ma dziadków na każde zawołanie, a oni mają nas. Mamy rodzinę, która się wspiera i żyje obok siebie. Mamy swoje sny o palmach, każdy je ma... Ale te sny, potwierdzają tylko słuszność naszego wyboru. Szkoda bowiem byłoby, gdyby sen wspaniały stał się koszmarem... A palmy wyrosnąć mogą wszędzie - wystarzczy tylko stworzyć odpowiednie dla nich warunki ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz