niedziela, 13 maja 2007

sakrament

   Dzisiaj niedziela. Z okna widzę dzieci wychodzące z Katedry. Dzieci, które właśnie przyjęły pierwszą komunię świętą. Czy są one świadome sakramentu, który właśnie został im dany? Czy liczą się tylko sukienki niczym te panny młodej i pierwsze w życiu garniturki? Sakrament je umocni w wierze, czy zatruje, jak oplatek z wiersza Grochowiaka?
    Zawsze, gdy widzę dzieci biorące na swoje serca i barki sakrament, jestem pełna refleksji nad ich dalszym losem. Może dlatego, że ja sama byłam świadoma tego tak bardzo, że aż mnie potem to przerosło... Pogubiłam się. Moja wiara i moje pragnienie prawdy zawiodły mnie w rejony zakazane, obce Bogu, bliskie zmysłom i bliskie odkrycia tajemnic. Dopiero teraz odnajduję Boga na nowo... Czy to dobrze? Myślę, że tak. Szukam siły, ktora da mi kręgosłup i wzmocni duszę. Czy taką właśnie moc mają sakramenty?
    W ubiegłym roku mój chrześniak miał pierwszą komunię świętą. Jako matka chrzestna powinnam nad nim czuwać i umacniać serce to, tak małe jeszcze i naiwne, w wierze. Czy taką drogą powinniśmy iść dalej? Czy taką drogą mam go prowadzić? Czy taką drogą mam prowadzić synka, który jako nieświadomy noworodek otrzymał chrzest i błogosławieństwo. A za nimi bagaż historii, religii, kultury, zasad moralnych?
Dzień piękny, majowy, pełen słonca... Może to właśnie jest odzwierciedlenie tej dziecinnej wiary i ich czystych serc, mąconych jedynie sukienką czy garniturkiem - myślami odbiegającymi od Boga, ale jakże mało grzesznymi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz