czwartek, 31 maja 2007

ciśnienie

    No kochane babeczki moje! Ukrywające blogi przd mężami, w tajemnicy nocą do komputera przemykające, żeby coś obrazoburczego o mężach napisać, albo romans ewidentny przez bloga nawiązać!... Nie macie tak źle! Mężuś o bloga zazdrosny to pikuś... Możecie na słowo uwierzyć.
   We wtorek przyszła do nas moja droga. Jakoś tak wyszło, że do sklepu pobiegłam, wracam, zamieszanie i dwulatek piszczący. Pomyślałam, że dobrze się bawili. Siedzimy i lody wcinamy, a tu droga jakieś takie oczy ma zaczerwienione. Wspólnie uzgodniłyśmy, że to wpływ ciśnienia. Ha! nie ustaliłyśmy jednak, jakiego...
Wczoraj dzwonię do drogiej, co by poinformować, że ktoś się na mojej pisaninie poznał i mnie chcieć będzie, jeśli ja pragnąć zacznę. A droga mi na to, że super i się cieszy i styl mam dobry i lekko się czyta. No, myślę sobie, gdzie i kiedy? Pewnie magisterkę. Ale ręki za to bym nie ucięła sobie. No to paplam o tym i o owym, a droga znowu do stylu wraca. No i wreszcie podeszłam i wydobyłam, że bloga kiedyś tam mojego podczytała sobie. Pośmiałam się, ale same wiecie, jak to z tym ziarnem zasianym bywa, więc i ja z kolei po kilku minutach paplania dalszego do tematu natrętnie wracać zaczęłam. A droga mi tu o rączce dwulatka i o tym i o owym. No i mówi, że wszyscy czytają, to i ona może przecież...
No i tu mnie grom z jasnego nieba!... O rączce mamusia powiada? No to i ciśnienie mi się zgadzać zaczęło...

Bloga piszę od miesięcy siedmiu. Tematy poruszam zwykłe. Raz mi się o drogiej trafiło... No i to akurat sobie poczytała teściowa, że... człowiekiem jest również...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz