wtorek, 8 maja 2007

niech ktoś...

    Zawsze uważałam, że aby móc wyrażać swoją opinię o świecie obecnym, należy mieć jakieś obycie w aktualnej sytuacji politycznej, gospodarczej, społecznej. Znajomość historii też by się przydała, żeby móc wyciągać wnioski i prognozować to czy tamto. I do tego, aby być osobą mądrą i doskonale się orientującą w obecnym status quo, wcale nie jest potrzebne wykształcenie, tylko inteligencja. Ale gdy do inteligencji dojdzie wyksztalcenie i myślenie abstrakcyjne, umiejętność wyciągania wniosków i ogłada, zaczynamy mówić o elicie intelektualnej. Kiedyś nawet wydawało mi się to łatwe i takie po prostu - czyta się gazety, uczy się, rozmawia z ludźmi...
Potem swój pogląd zweryfikowałam, gdy na studiach zobaczyłam koleżankę przygotowującą się do egzaminu kobylastego z historii literatury doby romantyzmu na podstawie podręcznika do szkoły średniej. Potem swój pogląd zweryfikowalam po rozmowie z jedną z nauczycielek w szkole, w której miałam praktyki... A potem załamałam się, gdy mnie uczniowe klasy maturalnej zapytali, czy Czesław Miłosz żyje. A był rok 2002, więc nasz noblista żył, miał się świetnie i wlaśnie wydał fantastyczny tomik wierszy. Natomiast uczniowie byli uczniami klasy matematyczno-informatycznej z pełnym dostępem do internetu. Potem pogląd przyszło mi zweryfikować ponownie, gdy przeprowadziliśmy się do powiatowego i o znaczną część nowinek wydawniczych, bądź dzieł krytycznoliterackich muszę prosić Agatę nie-magiczną.
Ale teraz zaobserwowałam jeszcze jedną zmianę... Unikam słuchania informacji. Każdy jeden serwis informacyjny staje się kroniką kryminalną i reportażem z kolejnego skandalu. Gdzieś pomiędzy nie jest wpisalny los ludzi, którzy na tym ucierpią, ale o tym się nie mówi, bo to nie jest medialne i straszne. Czasem ktoś zginie i o tym się powie nawet, ale już tylko jako zajawkę, ponieważ akurat nie było brutalnego mordu, albo zginęło tylko 99 osób i nijak nie można podciągnąć tej liczby do setki, więc nie da aż takiego oddźwięku...
Czuję obrzydzenie do serwisów informacyjnych, unikam gazet codziennych, w których i tak połowa to spekulacje, a połowa to naginanie tematu do taniej sensacji. Może ubywa mi rozumu. Może ubywa mi intelektu. Nie wiem... Ale, gdy tylko dotrze do mnie jakaś wiadomość ze świata mam ochotę wielką zawołać za Anną Marią Jopek: " Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat. Ja wysiadam..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz