sobota, 9 grudnia 2006

Księżniczka

    Musialam dzisiaj kupić dwum naszym pięknościom kocim jedzenie suche. Jak to powiedział mężuś: kup więcej, pewnie nie zejdą zanim nie zjedzą;) Łatwo mu mówić kup więcej, gdy siedzi sobie w pracy, a ja muszę dźwigać sobotnie zakupy sama. Dobrze chociaż, że najszczęśliwsza babcia została z prawiedwulatkiem, bo oprócz zwykłych-sobotnich-tonowych zakupów doszedłby jeszcze tonaż Piotrusia. Ze względu na siatę zakupow nie poszłam juz w uczęszczane przez nas do tej pory miejsce zakupu suchej karmy dla naszych żarłocznych kociczek, ale weszłam do sklepu zoologicznego (skutecznie omijanego dotąd). Ze stachem postanowiłam tam kupić jedzonko, ale siły już nie miałam. Dlaczego ze strachem? Ponieważ nasze kotki pieknotki mają super wybredne podniebienie... Karma nie każda i nie z każdego sklepu, puszka tylko określonej firmy i określony smak, a wątrobka też tylko właściwa... Potrafią nie jeśc przez kilka dni, jeśli nie dostaną swoich ulubionych ;-)
W sklepie zoolologicznym jak to w zoologicznym były zwierzątka w potwornie małych klateczkach. Musialam dłuższą chwilę poczekac na swoją kolej, miałam zatem chwilę czasu żeby się im przyjrzeć. Myszki, koszatniczki, chomiki, kroliczki i świnki morskie - trzy malutkie, przytulone do siebie i bardzo przestraszone świnki. Nawet przyszło mi do głowy, że ktoś powinien kupić je trzy, bo są jakoś zbyt do siebie przytulone... I smutne. Tak patrzylam na nie i przypomniało się mi nasze ukochane świńsko morskie. Jeszce bardziej wybredne i rządzące wszystkimi domownikami świńsko o imieniu księżniczka ;) Kupiliśmy ją od szurniętego hodowcy. Którejś niedzieli wybraliśmy się na spacer i wpadłam na pomysl, żeby wejść na giełdę zwierząt. Dopadł nas jakiś niespełna rozumu z wielkim pudlem, w ktorym targal świnki morskie i strasznie nimi szturchał. Świnki malutkie i bardzo przerażone. Jedną z nich mi wcisnąl, żebym pgłaskała i zrobilo mi się jej żal... A potem księżniczka wszędzie z nami wędrowała - do rodzicow na święta i przeżyła trzy przeprowadzki. Nie trzymaliśmy zwierzątka w akwarium - miala swoją kuwetę do wiadomych celów i do spania, ale wędrowala po całym mieszkaniu. Nauczyła się wskakiwać na kanapę, spac na półce z książkami i straszliwym piskiem wymuszać ogórki. Kradła nam kanapki z talerzyków, a kotom podjadała suchą karmę, puszki i wątróbkę. Najpierw wychowała sobie jedną z pięknotek, którą jako zdechlaka wzięliśmy ze schroniska, a potem spała z nią i jej kociakami w jednym kojcu. Potem wychowala sobie drugą pięknotkę. A potem zastanawialiśmy się jaką radochę będzie sprawiać Piotrusiowi, gdy ten się już urodzi i podrośnie. Ale pewnego dnia zabrakło Księżniczki... Szkoda...
Właśnie opowiedziałam mężusiowi o wizycie w sklepie zoo. Ojn uważa, że taka mądra już nam się nie trafi. A może one wszystkie mają coś z Księżniczki? Naszego super zwierzątka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz