piątek, 22 grudnia 2006

nic

    Od środy mężuś ma urlop i od środy jest zatem eksploatowany na cele domowe... Uff... a ja i tak padam na pyszczydło. Nawet pomimo umiejętnego ;) rozlożenia prac i faktu, że dużo, dużo już zrobione.
Oj... chyba zaczyna dopadać mnie jakaś przedświąteczna melancholia, która doprowadzi do braku chęci ruszenia nogą czy ręką... Ojejejejej... Ale mi się NIC nie chce!...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz