niedziela, 3 grudnia 2006

niedzielny spacer

    I tak dobrneliśmy szczęśliwie do końca tygodnia. Szkoda tylko, że do końca weekendu również... Jesteśmy już po spacerku, a dotleniony prawiedwulatek smacznie śpi. Dotleniony mężuś ogląda niesłychanie ważny meczyk siatkówki w telewizji i jest połączony z telewizorem niewidzialną pępowiną. Zatem niedzielne południe mam dla siebie...
Spacerek jak najbardziej udany. Ładna pogoda i rześkie powietrze. Szkoda tylko, że żadna cukiernia nie była otwarta, bo prawiedwulatek mial chętkę na goferka, ale cóż... trudno się mówi. Ja za to miałam chętkę wejść do nowej galerii, ale ta rownież była zamknięta, mimo że na drzwiach wołami było napisane OTWARTE. Nawet próbowalam wejść, ale ewidentna zmyła to była. Meżuś wytlumaczył mi, że meczyk niesłychanie istotny i podnoszący morale narodu, więc stąd takie aspołeczne zachowania w mieście. I faktycznie - nigdzie nikogo i wszystko zamknięte. Nawet żadnego pijaczka kolo nas nie bylo, a to już zakrawa na fenomen. Ale jak meczyk to meczyk.
    Udało się nam na owym wielce wyludnionym spacerku ulożyć liste prezentow i podzielić mniej - więcej zakres prac przed świętami. Prezenty będą oscylować w okolicy aniolków i świeczników oraz lamp solnych z dodatkiem pewnie wszystkiego, co jeszcze wpadnie do koszyka po drodze ;) Ale jesteśmy już (przynajmniej mentalnie) zorganizowani. Jesteśmy, tzn. wiem ktorego dnia co robić. Mężuś będzie musial sluchac i nie szemrać i tyle.
Już nie mogę się doczekać świąt... Bardzo lubię Boże Narodzenie. Tylko jak tu choinka będzie wyglądać bez śniegu - którego brak slyszę we wszystkich prognozach?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz