niedziela, 17 grudnia 2006

prezenty na sposób spontaniczny

    Ileż to bylo ustalania i ustalania (i obliczania) co by tu i komu co kupić na prezent gwiazdkowy! Mężuś się upierał, że jego zdaniem to najlepiej nic, bo to sam kłopot, albo jeśli już to same słodycze dla każdego. Ja próbowałam przeforsować coś konkretniejszego. Każda wędrówka po sklepach przynosila jakiś konkret prezentu-zakupu. I tym sposobem jakieś dwa tygodnie temu powstała lista prezentów i adresy miejsc, w których można owe nabyć. Tak bylo do piątku, gdy rano (jeszcze przed całym zamieszaniem, jakie zrobiła najszczęśliwsza) wymknęłam się po prezent upatrzony przez najszczęśliwszą dla sąsiadki i przy okazji do apteki. No i przebiegłość mojego rodzica plci żeńskiej mnie po raz kolejny zaskoczyla bardzo mile, bo prezent okazały i ładnay i akuratny i w sam raz do kupienia i wręczenia również od nas dla... Tak więc nie myśląc długo i ze strachem, że ktoś przede mną rzuci się na tenże i wykupi ostatnie dwa egemplarze ustawiłam się przy ladzie i stanowczo zarządałam owe cudo - co by to niby obejrzeć, a tak naprawdę to co by wziąć i z rąk już nie puścić. Zaraz po wyjściu zawiadomiłam mężusia, że sprawy stoją to tak a tak i kupiłam to i to, zmieniając tylko nieznacznie naszą ustaloną listę. Nawet się nie zdziwił, pewnie już przyzwyczajony jest...
    Dzisiaj natomiast, jak na ludzi pracujących przystało, postanowiliśmy przykładnie wykorzystać handlową niedzielę. Oczywiście kierując się ustalonymi wytycznymi... Udało nam się nawet dojść do pierwszego na liście i zakupić to, co planowaliśmy, a potem już siłą rozpędu pognaiśmy do mydlarni, galerii i stoisk z rożnymi dziwactwami, kończąc wędruwkę na rynku przy wystawie dzieł młodych artytystów ze szkoly plastycznej przy akompaniamencie kolęd w wykonaniu mlodzieży ze szkoły muzycznej. Poszlo szybko, gładko i zupełnie inaczej. Ale jakie cuda przynieśliśmy! Same artystyczne dzieła! No i jesteśmy pewni, że nikt nas nie zdubluje...!
Piotruś teraz padł i śpi, a my głodni pijemy drugą kawę, żeby mieć siłę zjeść obiadek.
    Hm... Jeszcze nigdy aż tak latwo nie poszło i jeszcze nigdy nie byliśmy tak bardzo zadowoleni z wymyślonych podarunków... Może trzeba po prostu poczekać prawie do ostatka, wyjść z domu na dwie godziny przed zamknięciem sklepów, wziąć marudnego prawiedwulatka i mężusia z kasiorą i podejść do sprawy z absolutnym brakiem racjonalizmu i logicznego umotywowania potrzeby i przydatności poszczególnych rzeczy?...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz