sobota, 30 grudnia 2006

marzenie prawiedwulatka

    Ile można wywalić pieniędzy na zachciankę dziecka, które nie ma jeszcze dwóch lat? Pewnie wszystko zależy od możliwości... No tak. To inaczej - jaką może mieć dziecko (w wiadomym wieku) zachciankę na prezent? Otoż dziecko nas dzisiaj zaskoczyło. Mężuś musiał wygrzebać kasiorę odłożoną jako zaskórniaczki i uszczęśliwiliśmy prawiedwulatka, najszczęśliwszą na świecie babcię i nas samych za jednym zamachem, a resztę rodziny zawiadomiliśmy już telefonicznie o nabytku. Co to? Najprostsza na świecie rzecz, którą mają wszystkie dzieci i jest to sprzęt codziennego użytku i nikogo nie zadziwia. A mianowicie wózek spacerówka.
Prawiedwulatek, gdy był prawie dwumiesięcznym brzdącem miał zakupiony elegancki mięciutki i bardzo wygodny (również w prowadzeniu) wózek. Uff... ciężki niemiłosiernie, ale baaaaaaardzo wygodny i same superlatywy na jego temat można powiedzieć, poza jego wagą. Mały drań nawet chętnie jeździł i wszyscy byliśmy szęśliwi. Do dnia, kiedy mężuś parujący swoim szczęściem młodego taty postanowił ukochanego syneczka wytachać z wyżej wzmiankowanego pojazdu i pokazać mu jaki to świat jest piękny na wiosnę. I tym sposobem dziecko zobaczyło coś więcej niż niebo i tak się tym światem zaczęło zachwycać, że już w wózeczku nie chciał leżeć, a potem nie chciał siedzieć, bo proceder trwal nadal. I tak targałam na biodrze najpierw 7250 gram, potem 10 kg, potem 12 kg, potem doszły jeszcze atrybuty - samochodziki, misie, buteleczka z wodą, zawszebędącewrączce jedzenie i oczywiście zgodnie z nakazem pór roku ciepłe ubrania. No cóż szczęśliwa byłam, bo musiałam. Nikt nie mógł gnoja namówić na wejście do wózeczka, ktory z głębokiego dało się zmienić z czasem na spacerowkę. Nie dało rady niczym przekupić. No nie... dwa, a może trzy razy przejechal w nim pół drogi do centrum handlowego, bo miał obiecanego ulubionego fast foodzika w bułce, a przekupny jest. Za to wracał już na ręku, a zakupy w wózku. Z czasem prawiedwulatek zmanieryzował się jeszcze bardziej i zrobił to w momencie, gdy już straciliśmy chęć namawiania go na wózek i wózek poszedł w folii do piwnicy najszczęśliwszej (która ma nadzieję na kolejne równie cudne widać). Jego zmanieryzowanie polegało na tym, że jedynie ja okazałam się godna noszenia go na rękach... Darmowa siłownia! Co ja mówię, total body condition!
Aż tu po świętach w środę idę sobie z prawiedwulatkiem na autobus do prababci również najszczęśliwszej, a on zaczyna zwracać uwagę na sklepy z wózkami dla dzieci. Wracając weszłam do jednego i... to był mój błąd. Prawiedwulatek wybrał sobie pojazd dla siebie, wpakowal się do środka i kazał się w nim zia, a ja jak ta głupia tłumaczyłam, ekspedientce, że takie zachowanie jest i dla mnie zaskoczeniem. Zaskoczeniem nie mniejszym była awantura prawiedwulatka i krzyk przekropny jak wychodziliśmy ze sklepu, bez wózeczka oczywiście. Mężuś uwierzyl w to, albo i nie aż do dzisiejszego dnia. Od środy przejrzałam w internecie wszystkie możliwe wzory wózków spacerowych, ale mężuś nie dowierzał. Za to dzisiaj wybraliśmy się celem zakupu mięcha na obiad oraz chleba do mięcha w formie wędliny domowej i zawadziliśmy o sklep dla dzieci. Wyszliśmy z markotną bardzo miną dziecka, które marzy o wózku a my nie chcemy mu kupić tegoż. Trasa po mięsnych i warzywniakach minęła na dyskusji z prawiedwulatkiem na temat, czy aby na pewno i czy będzie chciał. Zakupy zakończyły się tym, że mężuś pognał z zakupami do domu po kasiorę, a ja z prawiedwulatkiem do sklepu po cudeńko, które spełniało wymogi calej naszej trójki i nomen omen było ostatnim egzemplarzem z tej kolekcji. W sklepie prawiedwuatek siadł do swojej cudospacerówki i wysiadł z niej dopiero, aczkolwiek bardzo niechętnie, u najszczęśliwszej, której musieliśmy obwieścić dobrą nowinę. Dał się z wózka wytachać tylko po to, żeby się rozebrać i wsiąść ponownie. Do domu wróciliśmy swobodni jak nigdy dotąd, robiąc jeszcze duże zakupy - bo jest w co ładować... i dopiero godzinę temu. Teraz drań nad draniami śpi, a wózeczek czeka w przedpokoju. Oby nie była to zachcianka jednodniowa... A na wszelki wypadek nie dowiedzieliśmy się, jak to cudeńko się składa - może nie trzeba będzie tak szybko tej funkcji zastosować... Oby! Oby!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz