
Jesień jest tą porą, kiedy zaczynam wszystko rozpamiętywać. Dziwne, że jesień nastraja mnie tak refleksyjnie - poznaliśmy się w soczystym i pachnącym, uf!!! jak bardzo upalnym czerwcu. Aż duszno bylo od emocji, a słońce dodawalo blasku i podgrzewało je, potęgowało. Pewnie przyroda pomagała nam zawiązać podstawy czegoś potęznego, wiecznego. Ale to byl piękny czerwiec... A jednak był dla nas tylko czerwiec, potem całe lato mijaliśmy się i znajomość rozwijała się listownie. To dopiero wrzesień przyniosl spotkania, marzenia, obietnice, postanowienia. Tak, dopiero jesień stala się dla nas początkiem.
Tyle lat uplynęlo juz od tych obietnic i marzeń, tak daleko czasem od nich odbiegamy, ale zawsze tkwią gdzieś glęboko w nas...
A co z cygankami i ich wrożbami? No wlaśnie... Co z nimi? Miałam w myślach bruneta, one widziały blondyna. Ja myślalam o kimś przy mnie, one widzialy nieznajomego. Ja pomimo marzeń nastolatki myślałam realnie, one wrożyły tajemnicę. Stalo się: blondyn, nieznajomy, tajemnica. Wszystko na przekór mnie i realizmowi.
Cieszę się tylko, że dalam się przekonać i posłuchalam rad starszej kobiety, mądrej cyganki, ktora kazała mi 9 czerwca iść na spotkanie tajemnicy. Nie wierzylam, że w gronie przyjaciol spotkam nieznajomego, a jednak. Jak dobrze, że uwierzylam w moją tajemnicę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz