poniedziałek, 23 lipca 2007

jak w Kazimierzu się Anioły nabywa

- Anioła poproszę. Takiego od zadań specjalnych. A najlepiej od kasy!
- Od kasy to tylko Żyda mam...
- Ja zdecydowanie jednak Anioła życzę sobie.
- No to może amorka...
- Nie, nie... to Anioł ma być, nie amorek.
- No ale to na miłość...
- Miłość mam. Teraz kasę chcę!
- ???
- No Anioła od zadań specjalnych chcę kupić.
- Nie mam takiego.
- A ten z trąbą? Ten mi tak przyjaźnie wygląda.
- Nie wiem, co to za jeden. Trąbę ma i tyle. Na pewno na miłość pani nie chce?...
- Ten z trąbą mi starczy. Takiego chyba szukałam.
- Ale ja nie wiem, na co on...
- Więc nie wykluczone, ze trafi się na to, co mi potrzeba... No chyba, że i Anioł kuchenny u pani się gdzieś schował. Takiego też szukam.
- Nie. Ja tylko amorki mam znaczy. No i tego Żyda. A i ten z trąbą sama nie wiem skąd... A kuchennego to tym bardziej nie mam... A i takie są?
- Są. Muszą być. Bo mnie naszło...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz