środa, 25 lipca 2007

księżyc

    Wczoraj wieczorem podlewając moje roże na balkonie, które nie dość, że przeżyły plagę mszyc, to wyszły z niej cało, spojrzałam na księżyc. Hm... dawno mu się nie przyglądałam... A zawsze wywołuje on we mnie uczucia co najmniej dziwne. Niby lubię drania, a jednocześnie odczuwam przy nim lęk... Ogromny... Właśnie, nie strach, nie obawę, ale lęk. Przed czym?... Nie wiem. Niepokoi mnie ten blady i lśniący, ale przeraża mnie ten zaczerwieniony i złoty. Ale zawsze czuję w dole brzucha węzeł skręcony przez lęk... I po co tak mocno mój wzrok ciągnie... i ten lęk potęguje?...

    Wczoraj przypomniał mi się wiersz Bursy. Być może jeszcze mam w sobie dużo z dziecka?... Może jeszcze przede mną burzliwe noce w cieniu księżyca? A może one już dawno za mną? Chociaż pamiętam doskonale te mosty przez niego budowane i te słowa szeptane przy nim... Może on faktycznie jest tylko dla dorosłych? Tylko po co mu ta tajemnica?...

Poweselałam ogromnie, gdy dwulatek kazał mu iść sobie...
Ot taka poezja w prozie życia :)


"Z misiem w rączkach zasnęło dziecko
Miasto milczy jak tajeminica
Przyczajony za oknem zdradziecko
Zgaśnij zgaśnij księżycu!

księżyc srebrne buduje mosty
Księżyc płacze zielonymi łzami
Księżyc jest tylko dla dorosłych
Zasłoń okno zasłoń okno mamo.

Z wież wysokich przez liście szpalerów
Na dorosłych zstępuje księżyc
synek ma trzy lata dopiero
jemu jeszcze wolno tęsknić.

Jeszcze będą burzliwe noce
Srebrne miasta dużo goryczy
Wstań mamusiu zasłoń okno kocem
Zgaśnij zgaśnij księżycu!
"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz