wtorek, 10 lipca 2007

kwintesencja... zmysłów?...

    Pogoda za oknem październikową aurę mi przypomina. Nawet moje wino balkonowe zaczęło listki w purpurę i amarant ubierać... Róże objedzone przez mszyce wracają co prawda do zdrowia, ale daleko im do dawnej świetności... Szkoda... Jesiennie tak bardzo, że aż za serce żal ściska... A tu przecież pełnia lata. Lata, które jednak się gdzieś skryło i wychylić uśmiechu nie chce. A powinno być... duszno, gorąco, uporczywie parno i namiętnie... Powinno docierać do moich okien tysiące słów oraz dźwięki muzyki z deptaka i ogródków...
Tymczasem siedzę przy mojej kawie, kuszącej aromatem wydobywającym się z filiżanki koloru wściekłej pomarańczy, nęcącej mnie niczym narkotyk dla zmysłu powonienia. Zaklinam aurę i pogodę i pozytywnymi myślami chcę rzeczywistość zaczarować... W myślach światy nasze przyszłe stwarzam i marzę o tym, co nastąpi wkrótce... Bo nastąpi przecież!?! Bill Evans odsyła mnie do gwiazd, a Wynton Marsalis zachęca do drzemki. Koty niczym kłębuszki puszyste mruczące przecudnie... Przede mną "Dwa życia, dwie milości" i...  wiśnie. Wiśnie... Smakujące jak pełnia lata. Kwintesencją smaku będące... Od kwaskowej goryczki, poprzez słodką kwaśność, aż po słodycz absolutną, zmąconą leciteńkim smakiem goryczy i migdału... Wiśnie koloru purpury najdoskonalszej, bo stworzonej przez naturę, wykarmionej sokami ziemi i osłodzoną słońcem. Mmmmm... słodycz dla zmysłów.... I ten zapach niepowtarzalny!... Zapach... wiśni dojrzałych, słodziutkich... W dodatku sok cieknący z nich wcale nie jest uciążliwy, chociaż cieknie bardzo i plami trwale... ale jest piękny, krystaliczny i słodki przeokropnie... Tak... wiśnie też musiały w rajskim ogrodzie rosnąć... Są tak bardzo kuszące...

... a w tle Madredeus... zatrzymaj się chwilo i daj mi odpocząć! Jest mi tak dobrze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz