poniedziałek, 16 lipca 2007

męża rodziny planowanie

    Mężuś dwulatkiem się zajmuje. Na spacery chodzą, na placu zabaw miłe godzinki spędzają. No i widzę, że się coś tak jakoś mężuś rozkokosił... Że niby to mu się podoba... Akurat! Stać w piachu w pełnym słońcu i podziwiać grupę rozwrzeszczanych dzieci, z których większość ma swój osobisty syndrom... No sama rozkosz... Ale może mężuś mocniejsze nerwy ma?
Grunt, że i ja podczas mężusiowego urlopu odpocząć porządnie mogę. A jak jemu się podoba - to super. No tylko to rozkokoszenie... Hm... jakby tu to powiedzieć? No tak patrzy na te dzieci i do wniosku dochodzi, że skoro jedno cudne jest, to widocznie u nas to reguła i drugie równie rozkoszne będzie. No a to to już myśli kosmate wielce!... I tak słyszę od dni kilku, że tyle kobiet ciężarnych teraz. Ano... widzę i ja... A bo dwulatek taki samotny bez rodzeństwa... A bo w sumie to przecież miło byłoby...
No normalnie mężusiowi w synka zapatrzonemu na urlopie zaczyna myślenie szkodzić... I tak gada i się nakręca i mnie wreszcie stresować zaczął... Toż to ja plany na najbliższe lata już zrobiłam... A tu co jakiś czas o córeczce słyszę. No i nawet już podobno sama wiem, że córeczki mi brakuje...
I tak gada i gada i się zachwyca i z dwulatkiem czas spędza i sam już niemalże jak dziecko bardzo wyrośnięte...
To i ja już wkońcu te plany na lata najbliższe zaczęłam z przestrachem weryfikować...
Aż tu wczoraj dziadki do nas się zeszły. Dwulatek w żywiole swoim - dwie babcie i dwóch dziadków! A i dziadkowie tak jakoś na etapie mężusia... i jak już sobie ta cała płeć męska na podłodze klocki i samochodziki rozłożyła i się bawić zaczęli, to my - częsć kobieca trunki próbować sumiennie zaczęłyśmy... No wiem, wiem... Wytrawne jest ok i mi nigdy nie szkodzi, ale pite po szklaneczce piwa (bo zimne, delikatne i i tak mi się pić przy garach chciało...) a do tego szampan (no bo i toast był nielada)... No tak, co ja tu dużo pisać będę... Dobrze mi się zrobiło i się rozluźnilam i nawet wieloryb sobie gdzieś poszedł i nic mi w brzuchu już nie pluska...
hihihiii niech sobie mężuś gada...  Zestresować się nie dam. Kosmate myśli zabronione, a plany wróciły do poprzedniej wersji ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz