wtorek, 3 lipca 2007

strój do ginekologa

    Kiedyś, gdy byłam zagorzałą studentką i mieszkałam w akademiku, usłyszałam opowieść jednej z dziewczyn. W sumie to się troszkę żaliła...

    Była na imprezie, która się przeciągnęła do rana, a na rano miała wizytę u ginekologa (ciężko się było do niego dostać wtedy). Co by być nieco świeższą, wskoczyła pod prysznic, a potem użyła kosmetyków, które znalazła u gospodyni imprezy. No i poszła. Lekarz ją zbadał i uśmiechając się stwierdził "ale się pani wystroiła". Pomyślala, że coś mu odbija, albo sobie facet zażartował, a ona żartu nie zrozumiała. Wraca do akademika, wskakuje pod prysznic, patrzy... a tam... gdzie myślala, że się dezodorantem do higieny intymnej spryskakła - plamy niebieskiego brokatu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz