sobota, 14 lipca 2007

kolczyki z chalcedonu

    Kilka tygodni temu zamarzyly mi się korale lazurytowe. Bardzo mi się zamarzyły... Oj... jak bardzo... A najbardziej marzyło mi się, że ktoś to moje marzenie spełni.
Jak się potem okazało, od spełniania marzeń jest jednak najszczęśliwsza, która nie dość, że postanowiła je zdobyć, to większego jeszcze uroku im dodała, postanowiając sprawić mi je w prezencie urodzinowym. Że to niby liczba magiczna i święto ogromne i prezent adekwatny.
Być może normalnie to lazurytu zdobywać nie trzeba, ale w powiatowym wszystko własnym rytmem się toczy... Odwiedziła więc jubilerów wszystkich - i okazało się, że co jak co, ale powiatowe kamienia owego nie posiada i posiadać nie będzie. Zadzwoniła więc do mnie skonsternowana, lecz zrównoważona mocno i równie mocno utwierdzona w chęci zdobywania, oświadczając kategorycznie, że mam inny kamień wymarzyć. A ja niewiele myśląc - chalcedon i to koniecznie jego odmianę o nazwie chryzopraz. Najszczęśliwsza zanotowała skrupulatnie i pyta, czy aby dla mnie dobry będzie. Ba! dobry, a jakże! Świetny wręcz będzie. Najlepszy, lepszy od lazurytu! Nawet ostatnio gdzieś o nim czytałam... Nawet wiem, gdzie i co i na pewno dobry będzie. Lepszy niż lazuryt. I do oczu pasować będzie jak ulał... I wolę kolczyki a nie korale... Chociaż nie wiem, czemu...
Ale po tejże deklaracji (pewnej i klarownej) jakoś tak z minuty na minutę rezon tracić zaczęłam i niepewność zaczęła mi się w myśli wkradać, więc dalej przeszukać gazety!... Gazeta jedna z czary-mary w domu słynie, więc poszła jako pierwsza do cenzury. No i jak na złość o kamieniach tych i tamtych, ale nic o chalcedonie... A ja pewna, że czytałam! I nawet zdjęcie pamiętam... Przeszukałam gazet... mnóstwo. I notatki własne i album kamieni i minerałów... i nigdzie ani tego zdjęcia, co to je widzialam, ani tego artykułu, co to mi tak w pamięć się wrył... Strach ogarnął mnie nie mały, no bo najszczęśliwsza popalić by mi dała, gdyby zamówić zdążyła, a to inne cudo by być musiało... Nic to! - myślę, wszak internet w domu, o istnieniu którego zapomnialam jakoś wtedy... I znalazlam... kamień jak dla mnie przez naturę stworzony. Znakiem Zodiaku rządzi mocno, do imienia pasi, co więcej - szczególnie  mocno wpływa na osoby akurat w tym dniu, co ja urodzone......
Tylko... do tej pory artykułu owego i zdjęcia znaleźć nie mogę... A i barwę i stronę z reklamą z boku i numer strony z ozdobą wokół pamiętam, jak dzisiaj byłoby to... A zaraz po kamieniu o kobiecym temperamencie czytać zaczęłam, coś mi jednak lekturę przerwało... Wygląd i tej strony pamiętam świetnie... Dodawać nie muszę zapewne, że i ten artykuł nie istnieje w gazecie żadnej w domu będącej?...

    Sprawa spokoju od dwóch już miesięcy mi nie daje...  A chalcedon działa, rządzi, sił dostarcza, czakry odblokowuje, świat łatwiejszym czyni, odkrywa mnie przede mną  i... już sama nie wiem, czy to ja go wymarzyłam, czy on mnie do znalezienia siebie zmusił...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz