czwartek, 26 lipca 2007

migrena - kobiety przekleństwo

    Czy ktoś zna ból, który pojawia się znikąd? Taki, co koncentruje się w źrenicy oka i zaczyna sieć swoją budować? Koncentruje się w żrenicy i na moment przycicha. Jakby czekał na moją reakcję. Reakcja jednak nic nie pomoże i on o tym wie... I ja niestety również wiem o tym doskonale... I tak ćmi przez kilka kwadransów, podczas których zmagamy się ze sobą. Cokolwiek jednak zrobię, jest zbyt słabe... I nagle, jakby chciał mnie ukarać, u ulamku sekundy usztywnia mój łuk brwiowy i na tym przez dłuższą chwilę poprzestaje. I czeka. A ja już wiem wtedy, że bezradność moja jest równa temu bólowi... A on zaczyna powolutku działać dalej... Żrenica zadaje ból fizyczny. Światło zaczyna przeszkadzać. Ostrość widzenia się rozmywa... Dźwięki i zapachy wywołują mdłości... I jestem niezdolna do jakiegokolwiek dzialania. A wszystko przez jedną źrenicę i łuk brwiowy...
Wtedy musi samo wszystko przejść, odejść... Można jedynie czekać cierpliwie... I znosić dzielnie ból, który namacalnie daje odczuć, że mam lewe oko...

    Dzisiaj przeczytałam, że migrena to specjalność kobieca. Dziękuję za takie specjalności... Wolalabym się w czymś innym wybijać ponad płeć męską :) A najbardziej drażniący jest fakt, że te najbardziej paskudne, męczące i długotrwałe dostajemy w zestawie genetycznym od ojca, który może wcale migreny nie odczuwać...
No tak. Jak nam dokopać, to na całej linii...
Tak się teraz zastanawiam, czy taki facet jeden z drugim (i ten trzeci, i n-ty też), zastanowią się czasem, co my przez nich, dla nich, od nich mamy?... I czy wiedzą, jak bardzo powinni o nas się troszczyć? (... przy takiej migrenie zwłaszcza...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz