Jest taki stan nieważkości leciutkiej... Stan, który i myśli milionów przynosi uciszenie... I ten kolor rubinowy, amarantowy i to smakowanie siebie...
I ten stan na granicy święta i żalu dawnego, którego z serca wyrzucić jednak nie potrafię... A może nie chcę?...
Jest taki stan nieważkości absolutnej, który ogarnia mnie czasem i myślom bieg zmienia. Stan, który czas zatrzymać potrafi i zdjęcie każde upiększyć... Ale i rozpamiętywanie przynosi...
Stan, który uwielbiam ogromnie... Chociaż i gnębi, i zniewala, i z poniedziałku zupełnie nie przystoi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz