czwartek, 5 lipca 2007

perfumy

    Spacer z dwulatkiem zakończył się dzisiaj wizytą w perfumerii. Uwielbiam zapachy!...  Piżmo i patchulę zwłaszcza. I to coś, co nadaje perfumom nutę kobiecości...
Niektóre zapachy są ładne. Po prostu ładne - a jedyną ich cechą jest ta, że zwyczajnie są. Ale są zupełnie charakteru pozbawione. Możemy nimi okryć każdą kobietę i każda będzie tak samo pachnieć i to tak samo nijako... Tylko nieliczne mają to coś. To coś, co sprawia, że zapach współgra z naszym temperamentem i sprawia, ża krew płynąc w żyłach zapach roznosi po całym naszym ciele, pobudza zmysły, wyostrza blask oczu i sprawia, że faceci jeszcze nas nie widzą, a już dostają gęsią skórkę...
Tak... niektóre perfumy sprawiają, że stajemy się bardziej kobiece, bardziej wyraziste, bardziej zmysłowe, bardziej... Również bardziej śmiałe...
Perfumy są dla mnie jednym z najmilszych mi osiągnięć chemicznych człowieka... Przy nich nie da się ukryć faktu, że jestem typowym zapachowcem...

PS. Wypróbowałam dzisiaj dwa nowe zapachy - stale wwąchuję się w swoje nadgarstki i nadal nie wiem, który mi ładniej pachnie ;) Za to dwulatek... No ten to będzie chyba w przyszłości mocno wypachnionym facetem...

A tak przy okazji naszło mnie na sprawdzenie historii perfum. Czy wiecie, że powstaly jako środek uboczny przy preparowaniu trucizn?... Lubię zatem te... hm... środki uboczne...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz